Gangster i gale freak fightowe a budowanie wizerunku
Gale freak fightowe cieszą się w Polsce coraz większą popularnością. Świadczą o tym nie tylko coraz głośniejsze nazwiska celebrytów chcących zmierzyć się w oktagonie, wspaniała oprawa audiowizualna, ale przede wszystkim liczba sprzedanych PPV i ogromne kontrakty sponsorskie. Granica (którą na dodatek trzeba nieustannie przekraczać) jest jednak bardzo cienka o czym przekonał nas Marcin Najman – właściciel, a właściwie twarz federacji MMA VIP. Wszystko przez zatrudnienie gangstera „Słowika”. Czy tak da się budować wizerunek marki, nawet w tak szalonym świecie jak freak fight?
Aby zrozumieć całą sytuację i odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba poruszyć dwa wątki. Przede wszystkim nie sposób nie wspomnieć o samym zjawisku „freak fight”. Walki celebrytów przywędrowały do Polski z Zachodu całkiem niedawno, ale bardzo szybko stały się niezwykle popularne – zbliżając się, a być może nawet przewyższając zainteresowaniem profesjonalne organizacje takie jak KSW. Prym wiodło początkowo Fame MMA, ale inni także odkryli w tym sposób na niezły zarobek. Jest to pewien absurd, bo przecież w takich organizacjach możemy podziwiać kompletnych amatorów. Do oktagonu wchodzą youtuberzy (SA Wardęga), influencerzy (Zusje) , raperzy (Kizo) i ludzie znani z popularnych programów telewizyjnych (Don Kasjo).
Jak to się zaczęło?
Wraz z zainteresowaniem walkami, rosła też sama oprawa eventów, kontrakty zawodników i oczywiście gaże sponsorskie. Darczyńców nie zrażał nawet mocno nadszarpnięty wizerunek niektórych celebrytów czy skandale wywoływane na konferencjach prasowych. Wręcz przeciwnie, do projektów dołączały coraz większe firmy, jak choćby bukmacherzy Fortuna czy Betclic. Walki ludzi z czołówek portali plotkarskich stały się dla donatorów dobrym medium nie tylko za sprawą kosmicznych zasięgów i interesującej ich grupy docelowej. Ale również za sprawą niezwykle silnych emocji, związanych z każdą galą. W ten sposób można budować kapitał nawet jeśli są to emocje często negatywne.
Mimo wzrostu konkurencji i pandemii Fame MMA z maleńkiej hali w Koszalinie przeniósł się na przykład do Ergo Areny, a tylko na jedną galę sprzedał około 500 tysięcy PPV! Transmisję z samego ważenia śledziło ostatnio więcej osób niż podobną transmisję KSW gdzie przecież mierzyli się ze sobą topowi zawodnicy mieszanych sztuk walki nie tylko w Polsce. Przykładów takich jest jednak więcej. Można tu przytoczyć choćby Lil Masti zarobiła na jednej walce aż 200 tysięcy złotych!
Aby jednak wykręcać takie liczby trzeba nieustannie przesuwać granice. Ściągać coraz głośniejsze nazwiska, coraz bardziej kontrowersyjnie zestawiać pary, szokować na konferencjach. Na takim „odważnym przekraczaniu granic” próbuje wybić się VIP MMA sterowany przez Marcina Najmana. Duże poruszenie wzbudził pojedynek mężczyzny z kobietą, ale to nie wystarczyło „El Testorenowi”. Tym razem postanowił uczynić ambasadaorem swojej federacji gangstera Pruszkowa – a jest to Andrzej Zieliński znanego szerszej publiczności jako „Słowik”. Decyzja szybko wywołała dużą falę krytyki, ale trudno się dziwić, bo nowy boss to nie patocelebryta z YouTube’a, ale przywódca gangu, bezwzględny bandyta, który przyczynił się do wielu ludzkich dramatów. Jego grupa przez lata trawiła państwo od środka, a jego historia pokazuje, że proces resocjalizacji często nie jest skuteczny.
Gale freak fightowe – znana twarz to podstawa!
I teraz zastanówmy się jak pozyskanie takiej twarzy jak „Słowik” wpłynie na całą federację. Z jednej strony wydaje się, że Najman zrealizował swój cel, bo liczba publikacji medialnych i zasięgi ostatniej konferencji z udziałem „Słowika” są ogromne. A przecież na tym głównie bazuje federacja. Co więcej – jej odbiorcy świadomie poszukują takich treści, a gangster stał się dla wielu – zwłaszcza młodszych fanów – atrakcją z ciekawym życiorysem. Nazwisko gangstera miało wywołać kontrowersje i wywołało, co może przełożyć się na liczbę sprzedanych PPV, a więc cel został osiągnięty. Ale istnieje też druga strona medalu i zasada „nieważne jak, ważne by mówili” w tym przypadku może nie mieć zastosowania. Sponsorzy już wyrazili swój niepokój. Krzysztof Stanowiski (Kanał Sportowy) podał w programie „Dziennikarskie Zero”, że jeden z darczyńców rozważa wycofanie się z kolejnych gal. Błyskawicznie zareagowali też radni Kielc, którzy oznajmili, że miasto nie podpisze umowy z Najmanem na wynajem hali.
Wracając do samych kibiców, badania pokazują, że konsumenci – nawet tak specyficznego produktu – dokonują coraz bardziej świadomych wyborów. Wizerunek organizacji też nie jest dla nich bez znaczenia. Przy tak szerokiej ofercie kibic bardzo szybko może przerzucić się na inne gale freak fightowe. Zasadne pozostaje również pytanie co z miastami gospodarzami kolejnych eventów. Czy w ogóle znajdzie się magistrat, który udostępni swoją halę byłemu gangsterowi?
Wybieraj mądrze!
Mówiliśmy, że walki celebrytów to nieustanne kontrowersje i przekraczanie granic. Podobnie jest z samą twarzą właściciela/ambasadora. Wybór może, a nawet musi się z tym wiązać i trafiać do swojego targetu. Silna osobowość, sukces w innej branży, a także mocne działanie w internecie to podstawa. Doskonale wiedzieli o tym właściciele High League, której twarzą został Malik Montana, (również nie ma nieskazitelnego wizerunku), ale działania High League, samo zachowanie rapera i wreszcie wyniki sprzedażowe pokazują, że akurat w tym przypadku ta cienka granica nie została przekroczona. Zresztą trudno porównywać nawet oba przypadki.
Oby historia ze „Słowikiem” uświadomiła wszystkim, że mimo funkcjonowania w bardzo specyficznych czasach – wszechobecnego internetu, patocelebrytów i upadku wielu autorytetów są jeszcze granice, których nie można przekroczyć. A organizatorom nie tylko gal sportowych przypominamy o tym, by zastanowić się dwukrotnie zanim dokonamy wyboru ambasadora danej akcji. Zasięgi to nie wszystko…